Już beze mnie bo mnie nie ma Już beze mnie matka ziemia Już beze mnie bez znaczenia Już beze mnie...
Nie odczuwam strachu, nie wiem co to gniew Krzyk zamieniam w szept, lecz to nie gra roli Nie zadaję bólu, mnie też już nic nie boli Nie żywię awersji, tylko ta obsesja nie śpi Słyszysz ludzki głos Który mimo wszystko znosił ciężar trosk Dziś na zawsze już opuszczam gniazdo os Ostatni oddech mój, ty zawsze przy mnie stój Obawy uspokój, miejsce wiecznego spoczynku Pamięć twoja o mnie, nie żyj skromnie Otrzyj z twarzy łzy, ja i ty to krew z krwi Przekazuję ci gdy przed snem składasz ręce Pamiętaj żeby mieć czyste serce Nie kłamać innych A co ważniejsze nie okłamywać samego siebie Kiedy będziesz w potrzebie, bez słów mów do mnie Nie zapomnij, ja nie zapomnę Co czyni nas ludźmi, obudźmy się, zostaw waśnie Przecież znasz mnie, nienawiść niech zaśnie na zawsze Są rzeczy wobec których to wszystko jest niczym Urzeczywistniam myśli, twoje sumienie krzyczy widząc zło Chodź wiesz co, są sprawy z którymi trzeba się pogodzić Dziękuję tobie że mogłem się urodzić Bo pamiętam nie tylko gorzkie doznania Dziękuję za miłość, przyjaźń bez zakłamania Po mnie nie płaczcie, żyjcie się bawcie Takim jakim byłem mnie zapamiętajcie
Już beze mnie bo mnie nie ma Już beze mnie matka ziemia Już beze mnie bez znaczenia Już beze mnie...
Opowieść życia już do końca się zbliża Nic już nie pamiętam oprócz znaku krzyża Zapadła cisza, cisza bez granic Tego co przeżyłem nie zamieniłbym na nic Uśmiech zaginął gdzieś zalany łzami Nieszczęście krąży wciąż pomiędzy nami Teraz się żegnam ty tego nie zmienisz Śmierć zbiera żniwo tu na naszej ziemi Dziś mnie jutro ciebie to dotyczy Czas zapomnienia w ciepłym świetle zniczy Ziarno goryczy już zapuszcza korzenie I przyszedł czas opuścić matkę ziemię Widzę cierpienie słyszę płacz z oddali Dziś zapomniany niegdyś na fali Gdy głośno płaczę ty już nie słyszysz To chwila ciszy tnie życia nić To już jest koniec nie ma już nic
Już beze mnie bo mnie nie ma Już beze mnie matka ziemia Już beze mnie bez znaczenia Już beze mnie...
Słońce gaśnie zapada mrok Szelest przewracanych kartek Zmęczony wzrok Ilu jest takich ubogo urodzonych Trwogą naznaczonych Ale przez swój upór ocalonych W zmartwieniach nie osamotnionych Garstką szczerości otoczonych Będących gdzieś indziej ale nie uśpionych Patrzących na twarze postaci bardziej doświadczonych Tylko nieliczni ogarnięci przez szaleństwo Goryczy dar, poezja rap To jest moje przekleństwo to weszło w krwiobieg Pozostawiam to po sobie Uczucia jak krwi potok W zamian szczerych słów krwotok Przed oczami motłoch Coś co dla niektórych tylko udręka Wiesz to ten los co spoczywa w naszych rękach Mój głos niczego się nie lęka Mówię co czuję o tym na co okiem zerkam Strach przed niewiadomą, to życia usterka Znów stres daje o sobie znać Mnóstwo różnych myśli Nie mogę spać Przychodzą do mnie staram się kilka spamiętać Resztę zapomnieć czas gra na zwłokę Obrałem drogę wiara powodem Że ciągle mogę wszystko odwrócić Że to co robię będzie podziw wśród ludzi budzić I mimo że od pragnień się roi Nie będę więcej się łudzić rap rany goi Doceniać oddech przez całe życie Trzeba się uczyć być sobą nie zwątpić nie przegrać Te słowa na wypadek gdym nie zdążył się pożegnać Ale dziś to tylko słowa będę żyć wiecznie pamiętaj bez obawTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.